Ewolucja bloga i przypadek Man Vs. Debt

Blog ten w początkowym założeniu miał się skupiać wyłącznie na pieniądzach, ich zarabianiu, pomnażaniu. Kiedy jednak wystartowałem z tym projektem, moje spojrzenie nieco się zmieniło. Zacząłem czytać wiele innych blogów, wypowiedzi konkretnych ludzi. Ich doświadczenia, informacje, jakie znalazłem, wpłynęły także na mnie. Chciałbym podzielić się z Tobą (tak, ankieta robi swoje i ciągle czuję się trochę nieswojo 😉 ) moimi spostrzeżeniami.

http://www.flickr.com/photos/galego/

The 12 Week Challenge, inspiracje i konsekwencje

[ad#Google Adsense 336×280 opływana]Można powiedzieć, że spory wpływ na mnie miał właśnie ten projekt. Dowiedziałem się o nim na blogu rentiera. Dzięki temu, zobaczyłem jak wielu ludzi prowadzi po prostu wspaniały tryb życia. Możliwość wyjazdu do Tajlandii, spędzenia tam kilku miesięcy, potem przeprowadzka do np. Nowej Zelandii, następnie Peru czy Hawaje – taka wizja wydaje się przepiękna.

W ten sposób zmieniłem trochę kierunek. Liczą się już nie tylko pieniądze. Oczywiście inne wartości także wcześniej miały dla mnie duże znaczenie. Nie w tym rzecz. Chodzi o to, by zarabiać wystarczającą ilość pieniędzy, aby żyć wg swoich marzeń. Chcę ukończyć kurs samolotowy i uzyskać podstawową licencję pilota? Proszę bardzo, jakoś znajdę te 30 000zł. Chcę pojechać do Ameryki Płd. i pomieszkać tam jakiś czas? Wystarczy mi 2000 zł miesięcznie. Ważna jest po prostu organizacja swoich finansów i świadomość celi, do których dążymy.

Nie znaczy to jednak, że całkowicie porzuciłem tematykę finansów. Przeciwnie. Spojrzałem na nią z innej perspektywy, wręcz zyskałem nowe powody i motywację do pogłębianie swojej wiedzy. Któż by nie chciał (ja tak 🙂 ) siedzieć gdzieś w górach, wśród pięknej natury i zarobić kilka tysięcy na trafnej transakcji? Potem spokój i napawanie się tym co nas otacza. 🙂

Choć sam kurs 12WC może nie jest tak porywający, jak się spodziewałem, na pewno cieszę się, że skorzystałem właśnie ze względu na poszerzenie perspektyw. Mój pomysł na mały biznesik, który w założeniu miał być motorem napędzającym w tym wyzwaniu, też już mnie tak nie podnieca. Mimo to nie przekreślam go i prawdopodobnie w wolnych chwilach, bez niepotrzebnych spięć, spróbuję go odpalić. Jak się nie uda, trudno. Tyle innych rzeczy można jeszcze zrobić.

Wczoraj dodatkowo zainspirowały mnie dwa, a nawet trzy linki. Pierwszym jest wpis 25 zdjęć inspirujących do osiągnięcia mobilnego stylu życia na blogu rentiera. Komentarz zbędny. Te obrazy mówią same za siebie. Drugim jest galeria pewnej Polki, która zawiera zdjęcia z Tuvalu. Po prostu zapragnąłem odwiedzić te miejsca. Link podał diakale w komentarzach w/w wpisu. Swoją drogą, pozdrawiam, bo wywiązała się między nami ciekawa korespondencja na mailu (dopiero teraz zauważyłem, że to Ty). 🙂

Na koniec dnia zmotywowałem się jeszcze bardziej. Dzięki LocationIndependentTV trafiłem na Adama Baker’a i jego blog Man Vs. Debt. Chłop pozbył się większości swojego stuff’u, spłacił kredyty i ruszył z żoną i córką w świat. Trzeba mieć dużo odwagi i podziwiam ich za taki ruch.

Można śledzić na bieżąco ich wydatki, zarobki i listę rzeczy jakie posiadają. Nie mają nic do ukrycia. 🙂 Podoba mi się taka filozofia minimalizmu i równocześnie czerpania pełni radości z życia.

Na koniec skupmy się jednak na jego jednym konkretnym wpisie. Jeśli jesteś czytelnikiem rentiera, zapewne spotkałeś się z przypadkiem Benny’ego Lewis’a – irlandzkiego poligloty. Tutaj znajdziecie przeprowadzony z nim wywiad. Dotyczy tego, jak nauczyć się płynnie mówić w obcym języku w 3 miesiące, jak wygląda utrzymywanie się z pracy przez internet i innych ciekawych tematów. Jak to napisał autor, można też podziwiać piękno Tajlandii w High Definition. 😀

Zachęciło mnie to do dalszego rozwoju. Od dawna doceniam, że płynnie posługuję się angielskim i w miarę naturalnie potrafię porozumieć się po francusku. Wiem również, że to za mało i jeszcze co najmniej jeden język by się przydał. Może wrócę do niemieckiego? W końcu na koniec gimnazjum miałem celujący. 😉 Ta rozmowa jest po prostu zwiększeniem mojej motywacji.

Podsumowując, przez napływ informacji z różnych blogów jakie czytam, w mojej głowie lęgnie się gromada pomysłów na wakacje. Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować te najciekawsze i opisać ja na tym blogu, a kto wie czy nie na innym. 😉 Zastanawiałem się nawet czy jest sens iść na studia, jeśli można robić tyle innych ciekawych rzeczy. Jednak po głębszym namyśle dochodzę do wniosku, że warto. To dzięki dodatkowej edukacji będzie mi łatwiej spełniać swoje marzenia i być niezależnym. Nauka nigdy nie szkodzi. 🙂

P.S.

Przepraszam wszystkie Panie za używanie wyłącznie formy męskiej. Wg mnie, mimo wszystko, nie wyglądałoby to ładnie, gdybym używał końcówek typu zrobiłeś/-aś. Biorąc pod uwagę, że chyba w większość czytają ten blog panowie, używam naszej formy. 🙂 No chyba, że tak bardzo Cię to razi, koleżanko, daj znać. Zaznaczam jednak, że człowiek też jest rodzaju męskiego i możesz uznać, że zwracam się do Ciebie właśnie jako człowieka, czyli kogoś więcej niż tylko zwykłego czytelnika. 😉

[ad#jednostki linków]

Być może zainteresują Cię również:

7 thoughts on “Ewolucja bloga i przypadek Man Vs. Debt

  1. lukaszpp – dokładnie, oni trochę za bardzo komplikują to wszystko. Po co robić pod prosty e-biznes od razu cały plan biznesowy i identyfikację graficzną? W czasie tych czterech tygodni planowania można spokojnie zbudować mniejszy e-biznes z potencjałem, trzeba tylko umieć wybrać właściwą niszę. Dlatego jestem zwolennikiem działania, a nie długoterminowego planowania. I tak się nie da przewidzieć wszystkiego, lepiej już to doświadczyć w praktyce i znaleźć od razu praktyczne rozwiązanie.

  2. Jak dla mnie 12WC to tylko teoria… Spodziewałem się więcej praktyki. Typu „This week you gonna make your own company webside. Those advices below will help you. You don’t have to run your company and register domain – do just website and publish it. Than show it us – we will help you to find out, what could be better.”

    1. Dokładnie. Odnoszę wrażenie, że w sumie każdy może sam dojść do tego, o czym piszą. Cały myk polega na tym, że jeśli ktoś sobie ustalił, że będzie robił skrupulatnie i REGULARNIE to, co jest w zadaniach, to rzeczywiście może odnieść sukces. Problem w tym, że np. mi tak bardzo nie chce się tych zadań wykonywać. Ale może to przez tę maturę? 😉

  3. Ja również trochę sceptycznie podchodzę do 12WC – staram się dostosować do kursu, ale rzeczywiście nie obiecuje i nie motywuje tak, jakbym tego chciał.

    1. No właśnie. Ja odnoszę takie wrażenie: informacje są rzeczywiście przydatne i mogą pomóc komuś, kto jest zdeterminowany. Teraz tylko wystarczy być tym zdeterminowanym. 😀

  4. Dzięki za link.

    Co do kwestii zwracania się to myślę, że najlepsze jest rozwiązanie „Ty” – jest bardziej osobiste, a każdy wpis powinieneś adresować w swojej głowie do jednego, wyobrażonego w Twojej głowie czytelnika. Co do formy męskiej/żeńskiej – też mnie to trochę denerwuje, że nie ma w polskim tak jak w angielskim. O ile prościej by było pisać po prostu „you were doing” i to by znaczyło to samo dla obu płci…

    Podobnie i u mnie po pewnym czasie zmienił się pogląd na bogactwo/niezależność finansową. Nie chodzi o to, żeby dużo zarabiać i mieć mało czasu, ale żeby zarabiać wystarczająco dużo i pracować wystarczająco krótko (najlepiej w ogóle hehe), żeby móc w pełni cieszyć się życiem i nie mówić, że na coś mnie nie stać.

    A co do języków to ja bym postawił na hiszpański. Skoro znasz już francuski, to nauka hiszpańskiego nie powinna być specjalnie trudna. A hiszpański jest o wiele bardziej popularny niż niemiecki i myślę, że o wiele bardziej przydatny (kilka miesięcy w Kostaryce, Panamie lub Ekwadorze, mmmm…).

    A co do 12WC to mam podobny pogląd co Ty jeżeli chodzi o to, że nie porywa – więcej napisałem na forum rentiera.

    1. Jeśli chodzi o hiszpański to też się nad nim zastanawiałem. Ponoć jeden z łatwiejszych języków do nauki. A najciekawsze jest to, że mam do niego kurs w wersji audio prowadzony po francusku. W najbliższym czasie pewnie skorzystam. 🙂

      A o niemieckim wspomniałem, bo po prostu uczyłem się go parę lat i mam nawet certyfikat znajomości na poziomie A2 (nie powala, ale zawsze), więc szkoda by było to zmarnować. Przez ostatnie lata skupiłem się na francuskim i przez to trochę zapomniałem tego germańskiego. Czas go trochę odświeżyć.

Skomentuj YoungMoney Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *