W moim życiu nastał kolejny etap… No dobra, dość drętwo mogło to zabrzmieć. Powiem więc krótko: idę na studia. Wiąże się to z kilkoma większymi zmianami, także finansowymi.
Może najpierw kilka słów „co”, „dlaczego”, „jak” itd.
Zdecydowałem się na studia na Politechnice Warszawskiej. Kierunek? Computer Science. A może Computer Sciences? Już na początku mamy nieco dziwną sytuację, gdyż na stronach PW można znaleźć obydwie wersje. O ile mi wiadomo, poprawnie powinno być „computer science”, ale tak czy siak wstyd dla uczelni, że takiej sprawy nie mogą rozwiązać.
Możliwe, że kilku czytelników zdziwiło angielskie nazewnictwo. Otóż studia są rzeczywiście prowadzone w języku angielskim. Co prawda wykładają Polacy, ale z tego co się orientowałem wśród obecnych studentów, poziom języka jest b. dobry, ew. satysfakcjonujący, więc nie powinno być problemu.
Dlaczego nie po polsku? Z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, na te „informatyki” po polsku, które by mnie interesowały, bym się nie dostał. Za wysokie progi jak na moje nogi. Na wersję angielską jest tak mało chętnych, że biorą wszystkich. 🙂 Nie jest to na szczęście jedyny powód. Właściwie jest drugorzędny. Nad tym kierunkiem zastanawiałem się już od dłuższego czasu, jednak fakt, że jest płatny, trochę mnie odsuwał. Kiedy jednak matura minęła, przyjrzałem się dokładnie progom jakie występowały w poprzednich latach, oceniłem mniej więcej na jakie wyniki egzaminów mogę liczyć i decyzja stała się łatwiejsza. Pogadałem jeszcze z obecnymi studentami, czy aby poziom nie jest denny z powodu „zerowego” progu i okazało się, że jest całkiem dobrze. To fakt, że przychodzą ludzie, którzy, powiedzmy, nie mają powołania. Ale później przychodzi coś, co nazywa się „sesja” i zostaje oddzielone ziarno od plew. Niektórzy sami stwierdzają, że to nie ich działka i rezygnują. Później niektóre przedmioty i wykładowcy prezentują czasem nawet wyższy poziom niż na polskiej informatyce. Pozostaje mi mieć nadzieję, że pozostanę w grupie „ziaren” i nie odpadnę na przedbiegach. 🙂
Kolejnym istotnym powodem są same zainteresowania. Choć przez moje życie przewinęło się sporo hobbów (?), większość kończyła się słomianym zapałem. Nie powiem, chętnie bym się w tych dziedzinach rozwijał, ale jakoś nie mogę przemóc swojego lenistwa. Jedynie ta informatyka ciągle się gdzieś tam przeplata i wydaje mi się, że jeśli pójdę na tego rodzaju studia, nie będę się czuł jak na co poniektórych lekcjach szkolnych, gdzie nie mogę się oprzeć wrażeniu straty czasu. Informatyka mnie po prostu interele i była dla mnie dość naturalnym wyborem.
Inna rzecz, dość paradoksalna: choć moje zainteresowania są ukierunkowane w stronę komputerów i tym, co z nimi związane, to sam nie mogę się zmusić do głębszego, specjalistycznego rozwoju umiejętności. Już taka ta moja natura, że potrzebuję nad sobą bata. Oczywiście chciałbym to zmienić i staram się być sam dla siebie takim batem, ale nie zawsze to wychodzi. Takie studia chyba ten bat zapewnią.
Jeśli ktoś jest na tyle zorganizowany, by potrafił tak zarządzać swoim czasem (i motywacją), aby się wszystkiego nauczyć, studia pewnie nie byłyby mu potrzebne. Zawsze można w tym czasie rozwijać biznes. Ja jednak wybieram swoją drogę i uważam, że również może być dość ciekawa, kreatywna i rozwijająca. BTW kto powiedział, że studia dzienne wykluczają inne zajęcia? 🙂
Wracając jeszcze do wyboru samego kierunku studiów – miały być raczej specjalistyczne -> techniczne, co akurat pokrywa się w 100% z informatyką. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak wielkie zapotrzebowanie na rynku pracy jest na humanistów. Szczerze mówiąc, to nieco dziwię się ludziom, którzy idą na jakieś pedagogiki, resocjalizację. Rozumiem, może pasja, ale jak dla mnie, to trzeba to później łączyć minimum z założeniem jakiegoś własnego biznesu. Jakoś praca na etacie mając takie wykształcenie nie za bardzo mnie pociąga.
Informatyka jako przyszłe zajęcie zawodowe wydaje mi się branżą dość szeroką, gdzie istnieje sporo możliwości, zarówno na etacie jak i na własny rachunek. Dodatkowo papierek studiów po angielsku, mam nadzieję, też może sporo dać. Jak widać z powyższych argumentów, nie mogłem podjąć innej decyzji. 🙂
Zmiany
Po pierwsze – lokalizacja. Trzeba będzie się przenieść do stolycy i tam spędzać większość tygodnia. Nie powiem, żeby Warsiawa wzbudzała we mnie jakieś szczególne wrażenia estetyczne. No dobra, miejscami jest bardzo brzydka. Ok, ogólnie jest brzydka. No i drogi są okropne. Da się jednak przeżyć.
Będą również większe wydatki (wynajem pokoju) – to jednak przyjmują rodzice. 🙂
Równocześnie miasto oferuje całkiem sporo możliwości. Zazwyczaj jeśli coś jest dostępne w Polsce, jest także w Warszawie. Całkiem wygodne. Tak jak to, że mamy tu kupę placówek instytucji finansowych. I tak np. wzięcie udziału w konkursie nie będzie już tak problematyczne. Kwestia kilkunastu minut na dotarcie na miejsce, załatwienie formalności i voilà.
Warto pamiętać o różnego rodzaju konferencjach, spotkaniach, szkoleniach, których w Warszawie mamy do wyboru, do koloru. Wspomnę chociażby szkolenie giełdowe. Mam też na oku kilka innych spotkań, o których możliwe, że w przyszłości napiszę.
Co najgorsze, trzeba będzie jakoś podwyższyć swoje umiejętności kulinarne… 🙁
Cieszę się, że wg Ciebie to był dobry wybór. 🙂
Co do samej Warszawy – nadal uważam, że jest brzydka. No dobra, może bardziej dyplomatycznie – urokiem nie powala. 😉 Klimatem (nie tym meteorologicznym) również. Też parę miejsc odwiedziłem i moje wrażenia są jakie są.
A argument „wojenny” – można i tak, ale to było ponad pół wieku temu. Wspomnę chociaż, że przez ten czas człowiek zdążył polecieć na Księżyc. U nas ciężko wybudować drugą linię metra.
Witaj,
Dobrze, że zaczynasz studia i dobrze, że na tej uczelni. Nie patrz lokalnie ale globalnie. Mając odpowiedni papierek i znając język(i) obcy(e) karierę można robić zagranicą. Ja obecnie studiuję na 2 kierunkach na PW i jestem zadowolony. Mam nadzieję, że to się kiedyś przełoży na moje finanse 🙂
Czemu uważasz Warszawę za brzydkie miasto? Trochę państw zwiedziłem, w paru miastach byłem i…. owszem jest wiele ładniejszych jak choćby Praga czy Wiedeń, ale to są miasta nieruszone wojną. Osobiście uważam, starając się być obiektywny (mimo iż jestem Warszawiakiem(sic!) z urodzenia), że Warszawa jest jednym z ładniejszych miast w Europie, a przynajmniej niczym nie ustępuje wielu pięknym stolicom bogatych państw.
@Cashflow88 Dzięki, też mam taką nadzieję. 😉
@Adam Ja czasem coś napiszę, pomyślę co innego, a zrobię jeszcze co innego. 😉
No to powodzenia na sesjach, mam nadzieje że nie wpłyną jakoś negatywnie na Twoje życie finansowe i na super bloga
Przepraszam, pomyliło mi sie z październikiem 😛 Napisałem września, pomyślałem października 😛 A komentarza edytować nie mogę, niestety.
Ja na Budownictwo na wydziale Inżynierii Lądowej. 🙂 Podobnie część rzeczy już zawiozłem, jeszcze tylko reszta klamotów i ja w środę 🙂
P.S. Debiut Otmóchowa 29 września, chyba nie najlepiej dla Ciebie jeżeli chodzi o perspektywę uczestnictwa w IPO GPW.
Rzeczy już zawiezione, ja jadę jutro. 🙂
A Ty na jaki kierunek?
Tak czytam ten blog od pewnego czasu a tu prosze, możliwe, że spotkamy sie w Warszawie, na tej samej uczelni. Tylko kierunek inny. 🙂 Już przeprowadzony?
@Maczeta Ockhama
Co do tego, że bez samodzielnej pracy efektów nie będzie – zgoda w 100%. Studia traktuję jako dodatkowe możliwości, takie prowokowanie losu. Nie widzę przeszkód, żeby równolegle rozwijać np. własny biznes. Co prawda, takie działanie na 2 fronty wymaga na pewno większej pracy i poświęceń, ale nie jest to niewykonalne. 🙂
Studia mogą być ciekawe- ale prawie nigdy nie dadzą realnego przygotowania do żadnego zawodu. IMO, maja sens wyłącznie tam, gdzie wymagane jest formalne potwierdzenie wiedzy – lekarze, itp. Co do innych – można, ale naprawdę nie należy traktować ich poważnie i na pewno nie można sobie pozwolić zabieranie czasu, który jest potrzebny na zdobywanie prawdziwych życiowych kontaktów i doświadczenia. Informatyka – zajęcie w miarę OK, ale papier na pewno ma znikome znaczenie w tych zawodach. Ja sam mam papierek niezły, a nawet dochodowy, ale i tak patrząc na ilość zmarnowanego w szkołach czasu- raczej nie było warto.
@lukaszpp
Na kredyt chyba niestety jestem „za bogaty”. Jest to forma pomocy socjalnej, do której dopłaca państwo i jest wyznaczony max. próg dochodów na członka rodziny. Taka to już sprawiedliwa jest ta demokracja… Ale dla pewności chyba się jeszcze przejdę do któregoś z banków i dopytam o szczegóły, bo rzeczywiście chętnie bym taki kredyt zaciągnął.
@Sokomaniak
Większość osób stwierdza, że studia to najlepszy okres w życiu. 🙂
Teraz Twoja praca jest jakoś związana z wykształceniem?
Ja też skończyłem „końputer sajens” ale na Politechnice w Poznaniu. Wykłądy były po polsku ale i tak literatura, zwłaszcza w ostatnich altach głównie po angielsku. Więc operowałeo się terminami angielskimi.
Studia skończyłem parę lat temu i w sumie minęło to dosyć szybko. Szkoda, fajnie było.
A kredyt studencki?