Nieprzestrzeganie zasad
Niestety, trochę sobie popuściłem w tym tygodniu. Dzień po pierwszym wpisie o wypisywaniu obowiązków i ich realizacji było super. Następnego dnia też nieźle, ale już trochę gorzej. Trzeciego dnia już nie wytrzymałem, włączałem sobie komputer po przyjściu ze szkoły, punkty z mojej listy realizowałem na odwal. Może wynikało to z lenistwa, może znudziła mi się akcja „blog, który motywuje”, a może po prostu trochę zmęczył mnie ostatni tydzień. Najbardziej prawdopodobne jest to, że wszystko po trochu miało swój udział.
To, co wcześniej pisałem o ustaleniu konkretnych ram czasowych dla swojego planu, było jednak błędem. Mimo wszystko wyznaczenie sobie konkretnych godzin motywuje do działania i nawet jeśli mam jakiś poślizg, czuję presję i po prostu biorę się do roboty. Tak samo działa schemat „tydzień roboczy” i „weekend”. Kiedy jesteśmy zmuszeni wstawać o 6:30 rano do szkoły czy do pracy, to zrobimy to bez względu na nasz humor. A wersja weekendowa? Ustalę sobie jakiś punkt dnia bez konkretnego przedziału czasowego, będę to ciągle odwlekał, bo „jeszcze mam czas” i w końcu wszystko jest robione na ostatnią chwilę. Tak jest przynajmniej w moim przypadku.
Znów czas na zmiany
Po raz kolejny zapowiadam, że wezmę się za siebie. Tym razem myślę, że będę się bardziej starał. Zastanawiałem się nad rozpisaniem planu na cały tydzień. Doszedłem w końcu do wniosku, że lepiej będzie planować codziennie. Będę mógł częściej pisać na blogu, a i przy częstych zmianach w ciągu tygodniu trudniej by było patrzeć w perspektywie wielu dni.
Tym oto sposobem jeszcze na dziś „zmuszam” siebie do dokończenia lektury „Tanga”.
Na jutro:
- pobudka o 8:00;
- powtórzenie kolejnego działu z matematyki + zadania (09:30 – 12:30);
- powtórzenie jednego działu z fizyki + zadania (12:50 – 15:50);
- nauka na sprawdzian z historii (16:15 – 17:15);
- msza św. – 18:00 – 19:00;
- praca nad pracą maturalną z polskiego (jak widać muszę popracować nad synonimami ;), 19:30 – 20:30 );
- położyć się spać o 22:00 (ew. jeszcze w łóżku znów pouczyć się historii).
Wg tego co napisałem, będę miał niewiele wolnego czasu, nawet żeby coś zjeść. Nie wiem, czy robiąc tak małe przerwy, wydajność mi nie spadnie do takiego poziomu, że nauka nie będzie miała sensu. Jak nie spróbuję, to się nie dowiem. I tak nie mam zbyt dużego wyboru. W związku ze zbliżającą się maturą nie (to już ostatnie „nie” w tym akapicie 🙂 ) mam wyjścia. Jeśli znacie jakieś sposoby na motywację i pokonanie zmęczenia, dajcie znać. Przyda się. 😉