Jakiś czas temu jeden z moich czytelników wysłał mi na maila zapytanie, co bym zrobił, gdybym miał 10 000 zł. Choć takiej kwoty (jeszcze) nie posiadam, jakieś pomysły na zagospodarowanie tych pieniędzy mam. Oczywiście przestrzegam, że profesjonalnym doradcą nie jestem i niech każdy sam zadecyduje, co zrobi ze swoim majątkiem. Z doświadczenia wiem, że ślepe naśladowanie innych z reguły nie daje najlepszych rezultatów. Nie oznacza to jednak, że nie warto poznać zdania innych.
Biznes internetowy
Po pierwsze, zainwestowałbym w końcu jakąś konkretną kwotę w konkretną stronę internetową. Oczywiście, można zbudować coś samodzielnie od podstaw, ale od dłuższego czasu mam ochotę kupić coś gotowego. Z moim mikrym kapitałem możliwości są nieco ograniczone. Trudno kupić dobrze zarabiającą stronę za 500 zł. Mimo to obserwuję Allegro w celu wyłapania jakiejś okazji. Póki co jeszcze żadnej licytacji nie wygrałem. Powodem jest oczywiście zbyt niski budżet. Jeśli mi się w końcu uda, nie omieszkam poinformować o tym na blogu.
Niektórzy mogą teraz pomyśleć: Przecież lepiej uderzyć w rynek anglojęzyczny. Zgadzam się, jednak ponownie, barierą są w tej chwili pieniądze. 500 zł to ok. $145. Nie dostanę za to nic wspaniałego. Wolę pierwszy raz poćwiczyć na polskim rynku, będzie łatwiej. Co może dziwić to to, że uważam, iż za tę cenę można na polskim rynku kupić coś bardziej dochodowego. Jeśli przyjąć, że dla Amerykanina $1 to to samo co dla Polaka 1 zł, to wg mnie za 500 zł kupimy coś bardziej wartościowego niż za $145. Ale to tylko moje dywagacje. Jak jest w rzeczywistości, to pewnie zależy w dużej mierze od indywidualnego przypadku.
Jaką kwotę bym na to przeznaczył, gdybym miał tytułowe 10 000 zł? Myślę, że do 5000 zł. Oczywiście byłbym elastyczny. Jeśli strona jest pewna, zyski atrakcyjne, mógłbym wyłożyć większą gotówkę. Okazji też bym nie unikał i wcale bym się nie obraził, gdyby jakaś perełka trafiła się za niższą sumę. 🙂 A jeśli ktoś jest na tyle odważny, by pierwszą stronę kupić za całe 10 000 zł, nie będę go zatrzymywał. Jak już wspominałem, wszystko zależy od konkretnej oferty.
Zainteresowanym taką formą inwestycji gorąco polecam artykuł autorstwa Glena Allsopp’a z ViperChill. Bardzo przystępnie i dokładnie opisuje proces kupna i sprzedaży stron internetowych, a także na co warto zwracać uwagę.
Inwestycja w siebie
Takich inwestycji jak e-biznes, różnych od typowo giełdowych, póki co szukam głównie dlatego, że nie czuję się zbyt pewnie w świecie instrumentów finansowych. Strony internetowe są dla mnie bardziej przystępne. Nie chciałbym jednak na tym zaprzestać.
Można znaleźć wiele kursów uczących inwestowania na giełdzie. Ich ceny są różne. Możemy zapłacić 250 zł za kurs organizowany przez GPW, a możemy zapłacić kilka tysięcy prywatnemu organizatorowi. Jak to się łączy z jakością, jeszcze dokładnie nie wiem, ale w przyszłości na pewno bliżej się temu przyjrzę.
Żyjemy w społeczeństwie informacyjnym i wiedza jest w tej chwili chyba najbardziej wartościowym towarem. Wydaje mi się, że nie muszę nikogo przekonywać, że to właśnie wiedza pozwala nam zainwestować w odpowiednie surowce, towary, instrumenty finansowe w odpowiednim czasie. To właśnie dzięki wiedzy możemy zyskać dobrze płatną pracę. Od tego ile wiemy zależy nasza droga do sukcesu. Z tego powodu uważam, że wyłożenie nawet kilku tysięcy za bardzo dobrej jakości kurs nie powinno nas odstraszać. W dłuższej perspektywie wiedza i umiejętności, które dzięki niemu uzyskamy, mogą okazać się kluczowe.
Otworzenie własnej działalności gospodarczej
Od jakiegoś czasu męczy mnie też myśl otworzenia własnej firmy. Z drugiej strony, polskie przepisy prawne skutecznie mnie od tego powstrzymują. Chodzi głównie o opłaty z tym związane. Otworzenie DG wiąże się z buleniem 250 zł miesięcznie na ZUS, a po dwóch latach bodajże 700 zł. Dopóki moje zarobki nie będą wynosiły przynajmniej równowartości miesięcznych kosztów, nie mam ochoty się w to bawić.
Mając 10 000 zł trochę bym się jednak zastanowił. Taka kwota starczy na same koszty ZUSu na ponad 2 lata. Przyjmując moje podejście do inwestowania, przeznaczyłbym ją na firmę i od razu się z nią pożegnał. W ten sposób nie muszę się już martwić o opłacenie składek, a mogę się skupić na rozkręceniu biznesu.
Posiadanie DG ma swoje zalety. Niewątpliwie zyskamy nowych klientów, którzy by się od nas odwrócili nie mając możliwości otrzymania od nas faktury. Dodatkowo możemy kupować towary/usługi na firmę i odliczyć od tego podatek. O ile się orientuję, obowiązuje nas też podatek liniowy, a nie progresywny, co w dalszej perspektywie jest ważne. Ponadto, możliwe jest samodzielne wydanie ebooka, co czasem bywa bardzo dochodowe. Myślę, że dla tych profitów, byłbym w stanie przez jakiś czas przeznaczyć cały przychód na opłaty związane z prowadzeniem firmy, gdyć możliwości jakie daje, otwierają nowe kanały potencjalnego zarobku. Po jakimś czasie, jeśli koncepcja się sprawdzi, warto pomyśleć nad przeniesieniem biznesu do jakiegoś raju podatkowego. Wyjazd służbowy związany z rejestracją np. na Cypr można bez problemu połączyć z wypadem wakacyjnym. 🙂
Nie ma też tego problemu z rozliczeniem. Osoby, które zarabiają przez internet, często mają zgryz, jak zaliczyć przychody ze sprzedaży linków, banerów itd. O ile w przypadku osoby fizycznej trzeba kombinować z PITem i dalej nie jesteśmy pewni, czy US się nie przyczepi, o tyle w DG jest to chyba łatwiejsze. W końcu nikt już nas nie oskarży, że prowadzimy niezarejestrowaną działalność gospodarczą. 🙂
Lokaty, konta oszczędnościowe i fundusze inwestycyjne
Celowo zamieściłem je na końcu. Wydają mi się najnudniejsze z tych wszystkich. 🙂 O ile mając odpowiednią wiedzę i inwestując bezpośrednio w akcje i inne instrumenty możemy poczuć całkiem niezły dreszczyk emocji i osiągnąć duże zyski (albo straty), o tyle w przypadku lokat… nic ciekawego się nie dzieje. Zysk również nie powala na nogi. Moja strategia jest taka, że najpierw chcę zbudować kapitał poprzez inwestycje w inne „strefy”, a dopiero później, w spokoju włożyć coś na bezpieczną lokatę.
To są tylko moje przemyślenia
Pamiętaj, wszystkie decyzje podejmuj samodzielnie. Nie oznacza to, że masz całkowicie ignorować rady innych. Czasem warto posłuchać, co inni mają do powiedzenia. Ostatecznie jednak to Ty musisz przeanalizować wszystkie „za” i „przeciw” i odnieść sytuację do swojej osoby.
Z tego powodu jestem ciekaw, jak właśnie Ty zagospodarowałbyś 10 000 zł. Czy Twoje pomysły pokrywają się z moimi? A może są zupełnie odwrotne? Na odpowiedzi jak zwykle czekam w komentarzach.
Inwestycje w nieruchomosci?
Kredyt hipoteczny, wykupienie kawalerki placac tylko 10 lub 5 procent wartosci. Nastepnie wynajmowanie owego mieszkania w celu otrzymywania pasywnych dochodow, plus splaty kredytu za pomocna osoby/osob wynajmujacych mieszkanie…
@Shalisa
Ciekawe rozwiązanie, choć nie wszyscy są na tyle odważni by brać kredyt na takie kwoty, nawet hipoteczny.
Chodziło mi o to, że jeśli 10k to cały kapitał jaki np. posiadamy to za bardzo ryzykowne podejście. Co innego zaryzykować 10 mając 60 moim zdaniem 🙂 Chodzi o to, że możesz część kapitału uzbierać nie płacąc podatku dochodowego, ponieważ płacisz go tylko wtedy gdy sprzedajesz przedmioty, które posiadasz krócej niż 6 miesięcy. Im dłużej pomieszkasz z rodzicami tym więcej może odłożysz. Wiadomo, że odpada przynajmniej polowa za opłaty, jedzenie itd. Nie chodzi o to by, ciągnąć od nich kasę przecież. Ja sam nigdy darmozjadem i zabieraczem nie byłem 🙂 Raczej taniej będzie, niż wynajem czy zaciągnięcie kredytu na mieszkanie. Mi z moich kalkulacji wynika, że może mi się udać uzbierać taką kwotę za 3 lata. To znajdź mi szkolę w której nauczą mnie zrobienia stron zarobkowych i sklepu internetowego. Znajdź kogoś kto zdradzi skąd brać towar. A zaryzykowanie tych 6 tysięcy nie będzie problemem skoro będzie dobre przebicie. Moim zdaniem zdobywanie kolejnych „papierów” jeśli myśli się i chce prowadzić DG jest bezsensem i marnowaniem kapitału. Ale zawsze pod fakturą przybijesz pieczątkę mgr inz. J.K. Ile to już słyszałem historii o tym jak to magister otworzył sklep. Kurde zawsze myślałem (po jakości usługi w danym sklepie), że do tego wystarczy nawet gimnazjum. Można postawić na serwis informacyjny pełną gębą, poświęcać na to całe dnie dla dochodu z reklam. Najlepiej było by mieć budkę z kurczakami, salon gier w kinie, kafejkę do internetu samoobsługową w galerii handlowej, strony generujące dochód za uploady i reklamy, passywny dochód z reklamy, sklep w necie i na allegro, a to tego wszystkiego pracę na etacie polegającą na naciskaniu guzika co godzinę i dobrze płatną. Jak by to połączyć może kiedyś milion się uzbiera 😛
Ok, w większości się zgadzam. Mówiąc jednak o płatnych kursach, nie miałem na myśli kupowania samego papierku. Takie mnie nie interesują. Wiem jednak, że czasem warto trochę wydać i rozwinąć swoje umiejętności. Byłem kilka razy na kursach językowych, które w sumie kosztowały ładnych kilka tysięcy, jednak nie żałuję. Wiem, że równie dobrze języka można się nauczyć samemu. Jednak interakcje międzyludzkie, nowe znajomości, ciekawe wspomnienia – tego z książek nie dostaniesz. 🙂
Tak więc jestem po kawie i obiedzie. Moim zdaniem 10k to za mało by ryzykować stratę kapitału. Ja bym uzbierał na podatku dochodowym lub bez (przedmioty ponad pół roczne nie podlegają opodatkowaniu), ewentualnie dla desperatów na szaro. Inna możliwość to etat i dziadowanie u rodziców na maksa lub wyjazd za granicę. Wszystko po to by odłożyć te 55tys zł. Z 55k jest na 5,5% netto, więc 250+zł/mc czyli już opłacony zus przez 2 lata bez ruszanego kapitału. Zmarnować 6tysięcy na firmę która może nie wypalić?! Inwestycja w siebie jest dobre dla tych co chcą pracować ale na etacie dla kogoś. A z małym kapitałem inwestowanie w płatną wiedzę finansową to też moim zdaniem lipna opcja. Pasywny dochód z Internetu?! owszem, ale najmniejszym kosztem, w czasie w którym nie możemy zarobić więcej czy cokolwiek by odłożyć. No i nie rozumiem, np. wtopić 60tysięcy i cieszyć się zarobkiem minimalnym krajowym, lub wyrobieniem na opłacenie zusu? Ile potrwa odnowienie kapitału? zakładając, że owa firma przypadkiem nie splajtuje. Jak by mnie ktoś zmusił do wydania 10k w coś to chyba kupił bym dobry automat do gier (jedną z nowszych gier znanej marki np. Tekken 6 lub 7 zaraz po premierze) i postawił w jakimś MC donaldzie lub fastfudzie w centrum handlowym. Tylko jak to załatwić? Przecież prąd i to miejsce raczej kosztuje 🙂
Mam rozumieć, że powinno się ryzykować większe kwoty? 😉
Nie bardzo rozumiem. Mógłbyś to wyjaśnić? Jak można uzbierać na podatku?
I o jakich przedmiotach półrocznych mówisz?
Jeśli chodzi o pracę na szaro, to choć ZUSu i innych takich nie popieram, to jestem za działaniem zgodnie z prawem. Już wspominałem, jak nie lubię polskiego kombinowania (żeby nie powiedzieć kombinatoryki 😀 ).
Z rodziców też nie bardzo chcę zdzierać. I tak już dużo kasy we mnie władowali. 🙂 A wyjazd za granicę jakby się jakiś ciekawy trafił, to czemu nie. Zostaje tylko kwestia, czy ten czas, który poświęcę de facto dla cudzego zarobku, nie mógłby być lepiej wykorzystany całkowicie dla mojej korzyści.
Tak, byłbym gotów takie ryzyko podjąć. Kto wie, czy uda się wcześniej uzbierać 55k na jej utrzymanie z odsetek?
Z tym się nie zgodzę. Dlaczego miałbym nie wykorzystać tej wiedzy pracując dla siebie? Czy wszystkiego muszę uczyć się samodzielnie?
Hmm, chyba jestem właśnie w sytuacji, w której więcej nie mogę zarobić. 😉
Te pomysły, które podałem we wpisie to tylko przykłady. Jeśli miałbym pewność, że budka z hotdogami, która jest na sprzedaż, jest bardzo rentowna, też można byłoby spróbować. 😉
Jeszcze nie czytałem wpisu, zrobię to przy kawie. Ale mam dwa razy tyle o czym mowa, i jak na razie inwestuję w przysłowiową skarpetkę. Chociaż miło na nie popatrzeć 🙂
To prawda prowadzenie DG kosztuje – ale dzięki temu motywuje Cię to do roboty. Wiesz że musisz te 340zł na ZUS zarobić i koniec. Ja widzę po sobie jak się zmieniło moje podejście do mojego biznesu odkąd założyłem DG. Przedtem to było zwykłe dorabianie do studiów – raz się chciało a raz nie – i efekty też były marne. Teraz jak mam ZUS do zapłacenia to mam inne podejście – jestem bardziej zmotywowany i robię to profesjonalnie.
Co nie zmienia faktu że ZUS to zło 😛
Otóż to. Najważniejsze to mieć ten „bat” nad sobą, który w trudnych chwilach pogoni do roboty. A co do ZUSu, to absolutnie się zgadzam. 😀
daj linka do jakichś szkoleń, takich jak np te za 250zł z gpw 🙂
Proszę bardzo
http://www.szkolagieldowa.pl/
Przy okazji zaktualizowałem wpis, dzięki. 🙂
Dobra oferta. Myślę, że skorzystam, szkoda że w najbliższej mi lokalizacji kurs rozpoczyna się jutro :/ Być może zaatakuję Kraków pod koniec miesiąca 🙂
macie jakieś doświadczenia z tego typu kursami ?
Niestety nie mam, ale też planuję coś takiego wypróbować. I może jakaś mała recenzja… 😉
Dzwoniłem, kolejny kurs w Katowicach już we wrześniu więc poczekam 🙂 po kursie na pewno coś skrobnę tu na forum 🙂
Ok, dzięki za zapowiedź relacji. Na pewno się przyda. BTW, jak na razie nie dorobiłem się forum, są tylko komentarze. 🙂
Chociaż… czy jeśli otworzę forum będą chętni? Proszę się zgłaszać. 🙂
Są w Internecie interpretacje dotyczące rozliczania przychodów z PP, więc jest konkretna podstawka. Równie dobrze mogą się przyczepić przy DG. A ZUS to teraz prawie 400 zł miesięcznie i prawie 800 bez ulgi. Do tego dodaj koszty biura rachunkowego (50-100 zł), bo szkoda samemu marnować tyle czasu i ryzykować, że coś się źle zrobiło.
20tysiecy – nie polecam AIP. Mała władza, nawet nie można bez potwierdzenia wypłacić WŁASNYCH pieniędzy z konta firmowego.
Szlag by trafił tę biurokrację w Polsce. Trzeba sobie załatwić obywatelstwo jakiegoś Monako. 😉 O ile mi wiadomo, taki Cejrowski, na ten przykład, ma chyba obywatelstwo Argentyny i rozlicza się z tamtymi urzędami (czyt. płaci mniej 😀 ).
Alternatywą dla DG są Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości ( http://www.inkubatory.pl/ ) Jeśli nie znasz tematu to możesz sobie poczytac jak to działa w praktyce tutaj : http://student.inwestujacy.pl/akademicki-inkubator-przedsiebiorczosci/
pozdro
Słyszałem o tym, jednak nie za bardzo mi się to podoba. Człowiek jest za bardzo ograniczony, z każdym świstkiem papieru trzeba biegać do podpisu. Wolę mieć pełną kontrolę nad tym co robię, nawet za kilka złotych więcej. Nie po to chcę prowadzić biznes, żeby być od kogoś zależnym. 😉