Wygląda na to, że prywatyzacja GPW będzie ostatnim tak dużym IPO w tym roku. Do tej pory moje giełdowe inwestycje opierały się jedynie na tego typu wydarzeniach. Czy oznacza to, że debiut GPW na GPW będzie moją ostatnią zabawą w akcje w A.D. 2010? Na to wygląda. Czy to źle? Wydaje mi się, że nie.
Na początek chyba warto, żebym się co nieco wytłumaczył. Sporo zaniedbałem bloga – ostatni wpis pojawił się niecałe 2 tygodnie temu. Muszę niestety wziąć się za siebie, pokonać lenistwo i jakoś lepiej się zorganizować. Zawsze miałem z tym problemy, a teraz kiedy zaczęły się studia, tym bardziej wypadłem z rytmu, jakikolwiek by on wcześniej nie był.
Co prawda plan zajęć mam ciekawy, bo mam 3-dniowe weekendy, ale za to w pozostałe dni kończę późnym popołudniem i po powrocie do mieszkania nie zawsze mam wystarczająco chęci (i siły), by zabrać się do roboty innej niż przygotowanie się na zajęcia na następny dzień.
Powróćmy jednak do głównego wątku wpisu, czyli:
Najprawdopodobniej to koniec moich inwestycji na GPW w tym roku
Już wyjaśniam dlaczego. Po pierwsze i najważniejsze, nie jestem zbyt zaawansowanym graczem giełdowym. Właściwie to jestem jeszcze amatorem amatorów. Czytałem co nieco o różnych wskaźnikach, analizie fundamentalnej i technicznej, różnych strategiach inwestowania itd., ale nie stosowałem tego jeszcze w praktyce. Brałem za to udział w popularnych IPO dużych spółek. Takie inwestycje były stosunkowo bezpieczne, ponieważ zysk był bardziej prawdopodobny niż gdybym próbował coś znaleźć wśród spółek już notowanych na giełdzie, a i kapitał, który angażowałem nie był zbyt wygórowany. Ewentualna strata nie byłaby zbyt dotkliwa.
Myślę, że był to całkiem niezły trening wprowadzający powoli we wszystkie aspekty i mechanizmy kierujące giełdą. Na pewno teraz już zapamiętam, że nie mogę zapisać się na akcje w IPO wykorzystując „należności” z rachunku maklerskiego. 😉
Jeśli chodzi o dalszą edukację, to pewnie warto by było to jakoś pociągnąć i przykładowo zapisać się na jakiś kurs GPW, o którym już kilka razy wspominałem. Najlepsze jest to, że choć pisałem o nim nie raz, ciągle to odkładam. Jak wspominałem, nie złapałem jeszcze rytmu, a poza tym… w tym roku przecież już nie będę inwestował, więc może za rok… 🙂
A mówiąc o tym „roku IPO”, to był to całkiem…
Udany rok
Oczywiście najważniejsza była pierwsza prawdziwa styczność z giełdą. Najpierw kupując rodzicom akcje PZU, co pozwoliło na całkiem łagodne i empiryczne zapoznanie się z procesem zakupu i sprzedaży akcji. W końcu pieniądze nie były moje.
Mając jakieś tam już malutkie doświadczenie, w prywatyzacji Taurona wykorzystałem własne pieniądze. Ciekawym zbiegiem okoliczności zrobił się level up i nie było już tak łatwo jak w przypadku PZU. Ale o to chyba chodzi, by iść do przodu i pokonywać kolejne questy. 😉 Na zysk trzeba było trochę poczekać i ostatecznie to cierpliwi zostali nagrodzeni. Także to była taka mała sugestia, że giełda nie tak łatwo daje zarobić i trzeba być ostrożnym. I znów całkiem bezboleśnie zdobyłem kolejną porcję doświadczenia.
A doświadczeń było sporo. Wyczekiwanie na otwarcie notować w dniu debiutu, radość na PZU, smutek na Tauronie, zyski… mniejsze zyski, plucie sobie w brodę „dlaczego sprzedałem tak tanio” itd. Wychodzę jednak z założenia, że złe doświadczenia są tak wartościowe jak i te złe. Bo jak inaczej bym się dowiedział i zapamiętał, że czasem nie warto robić czegoś, co już się w moim przypadku nie sprawdziło?
Skoro tak już podsumowuję ten rok, to nie można nie wspomnieć o zyskach. Tak się zdarzyło, że o dziwo strat do tej pory nie poniosłem. Żeby jednak nie było tak kolorowo, zwrot inwestycji z każdą inwestycją był coraz mniejszy. Najlepiej zapłaciło oczywiście PZU, ale nie mi, a rodzicom. Potem przyszedł czas na Taurona, który ostatecznie też dał zarobić, choć mniej i po dłuższym czasie. Był też Otmuchów. Tutaj zysk przyszedł już na debiucie, który niestety mnie nie usatysfakcjonował i w końcu sprzedałem jeszcze taniej i zarobił jedynie coś ok. 40 zł. Wiedziałem o zbliżającym się debiucie GPW, więc powinienem był być mniej wybrednym i zaakceptować i taką nagrodę. Mimo wszystko nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i następnym razem postaram się tego typu błędów nie popełniać.
Teraz czekam na osławiony debiut GPW na GPW. Ludzie we wsi (w Internecie) mówią, że choć niewiele, zarobić da. Oby się nie mylili i moja „bezstratna” statystyka pozostała niezachwiana.
Tak się rozpisałem, że chciałoby się napisać podsumowanie całego roku, ale się wstrzymam. Jest to zbyt dobry materiał na oddzielny wpis, żeby „zmarnować” go tutaj.
Coś tak jakby P.S.
Na koniec coś nie związanego z tematem. Kiedyś pisałem, że chciałbym mieć fajny telefon. No i mam. 🙂 Co prawda nie jest to iPhone, ale kto wie, czy nie jest od niego lepszy. Na pewno był sporo tańszy. Na razie nie będę zdradzał co to za model. W przyszłości postaram się napisać recenzję i tam zawrzeć szczegóły.
Póki co mogę powiedzieć tylko tyle, że na pewno dzięki takim bajerom można znacząco zwiększyć swoją produktywność, co już udało mi się odczuć. Jest tylko taki mankament, że do tego trzeba również woli użytkownika telefonu, ale ostatecznie i to da się załatwić. 🙂
Przykład? Powyższy wpis rozplanowałem sobie właśnie w telefonie jadąc autobusem do domu. Żeby było lepiej, wykorzystałem do tego mapy myśli. Ściągnąłem sobie z ciekawości programik do tworzenia takich cudów, po tym, jak przeczytałem artykuł na produktywnie.pl (nowa, ciekawa pozycja w moim czytniku RSS). Nigdy czegoś takiego nie robiłem i postanowiłem sprawdzić, jak to wygląda. Muszę przyznać, że choć nie czytałem żadnych porad co jak rysować, kolorować, łączyć itp., a opierając się wyłącznie na intuicji, jest to bardzo wygodna forma robienia notatek, choćby jako szkielet wpisu na bloga.
Chciałem zamieścić tutaj zrzut tych moich wypocin, jednak po wyeksportowaniu na kompa, wszystko zrobiło się brzydkie i bez polskich znaków i postanowiłem zaoszczędzić innym tego widoku.
Mimo wszystko polecam spróbować. Może akurat przypadnie Ci do gustu?
A ja nie kupiłem, za duży odpał był na starcie 😛 Mogło być lepiej, inna liniowość, ale grzech ciężki się nie cieszyć 🙂
No i poszło po 52,65 zł. 🙂
A jakieś lekkie dokupowanie…? 🙂 Bo ja zastanawiam się właśnie jaki próg przyjąć na open, i kiedy się dotankować. 😛
Dzięki! Miło wiedzieć, że ktoś lubi tu zaglądać. 🙂
Jeśli chodzi o wpisy, to również mam nadzieję, że będą się pojawiać. 😉
P.S. Na uczelni chyba tak jak u wszystkich z uczelni. 🙂 Czy cisną? Hmm, jakby nie cisnęli to na co mi takie studia? 😀 Powiem tak: jest ciężko, ale nie jest to do nieogarnięcia.
P.S.2 Strategię mam taką, że jak będzie na debiucie 10% to się zadowolę. A jak będzie dużo mniej to… poczekam aż będzie 10%. 🙂
Dammit, myślałem, że opisałem to w ostatnim poście, a jednak nie. :/
Mam nadzieję, że wpisy będą również się pojawiać, kiedy będziesz inwestował mniej aktywnie. Sam wiesz, że człowiek cały czas gospodaruje gotówką, można o tym pisać, jakieś aktywa mniej ryzykowne niż akcje, liczę na jakiś taki post w Twoim stylu. 🙂 bo przyznaję, polubiłem odwiedzanie tej stronki 🙂 A wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu od wyszukania frazy Tauron w google’ach 😛 Utrzymuj tego bloga dalej w takiej kondycji, moim skromnym zdaniem warto!
P.S. Jak tam na uczelni? Was też tak cisną?
P.S.2. Jakaś konkretna strategia na wtorkowy debiut?
Wykorzystaj to, że w wordperssie może opublikować wpis później niż go napisałeś. Ja pisze 2-3 wpisy w weekend i ustalam daty publikacji na następne dni i tygodnie.
Problem w tym, że najpierw trzeba przysiąść i te wpisy napisać. 😉
Ale rzeczywiście, funkcja przydatna, kilka razy użyłem.